Dziś specjalność na dzień mamy, mamusi i mamci.
Bardzo chciałam zrobić coś wyjątkowego. Może brzmi to zbyt górnolotnie, ale naprawdę chciałam wykombinować coś, czego ja jeszcze nie robiłam, ale i coś, czego mama jeszcze nigdy nie dostała.
ü tworzenie musów na bazie czekolady, ziół i przypraw;
ü przygotowanie baz do deserów
ü aranżacja deserów na talerzu i w szkle
ü Brownie
ü Trufle
ü Pralina formowana
Najpierw w kąpieli wodnej rozpuściłam 2 duże kostki białej czekolady (niemieckiej kuwertury) z łyżką śmietany. Dorzuciłam do tego 2 łyżki wiórków kokosowych z nalewki, dokładnie wymieszałam i przelałam do uformowanego z folii aluminiowej serduszka. W tężejącą masę czekoladową zanurzyłam jeszcze suszone maliny. Odstawiłam dzieło do lodówki, a wszystkie łyżki i miski starannie wylizałam.
Następnego dnia zabrałam się za ciemną czekoladę. W kąpieli wodnej rozpuściłam pół tabliczki prawdziwej gorzkiej czekolady, jednego mikołaja, zająca i jajko czekoladowe. Przy okazji zrobiłam porządki w spiżarni! Do tego 2 łyżki śmietany, 3 łyżki wiórków kokosowych z nalewki i wszystko starannie wymieszałam na jednolitą masę. Lekko przestudzoną masą wysmarowałam serce z folii aluminiowej, ale nieco większe niż poprzednio. Dopiero po kilku minutach położyłam na środek białe serce i dolałam ostrożnie resztę masy. Zatopiłam w nią suszone maliny i do lodówki. I znów ze starannością Kubusia Puchatka wylizałam do czysta łyżki i miski. Wyśmienite!
Bardzo chciałam zrobić coś wyjątkowego. Może brzmi to zbyt górnolotnie, ale naprawdę chciałam wykombinować coś, czego ja jeszcze nie robiłam, ale i coś, czego mama jeszcze nigdy nie dostała.
Gdy tylko dowiedziałam się o warsztatach czekolady
organizowanych w Łodzi, od razu zapisałam mamę. A gdy tylko zaczęłam czytać
program szkolenia, zapisałam i siebie.
ü
temperowanie czekolady (3 metody);ü tworzenie musów na bazie czekolady, ziół i przypraw;
ü przygotowanie baz do deserów
ü aranżacja deserów na talerzu i w szkle
ü Brownie
ü Trufle
ü Pralina formowana
Warsztaty organizują „Gastronomia na Obcasach” oraz Akademia
Czekolady Barry Callebaut. Jak wrócę to wszystko Wam opowiem.
Warsztaty jednak są dopiero za miesiąc, a dzień matki jutro.
Postanowiłam zrobić coś jeszcze, dać jej namiastkę warsztatów, hand made: „czekoladkę
po palędzku”.Najpierw w kąpieli wodnej rozpuściłam 2 duże kostki białej czekolady (niemieckiej kuwertury) z łyżką śmietany. Dorzuciłam do tego 2 łyżki wiórków kokosowych z nalewki, dokładnie wymieszałam i przelałam do uformowanego z folii aluminiowej serduszka. W tężejącą masę czekoladową zanurzyłam jeszcze suszone maliny. Odstawiłam dzieło do lodówki, a wszystkie łyżki i miski starannie wylizałam.
Następnego dnia zabrałam się za ciemną czekoladę. W kąpieli wodnej rozpuściłam pół tabliczki prawdziwej gorzkiej czekolady, jednego mikołaja, zająca i jajko czekoladowe. Przy okazji zrobiłam porządki w spiżarni! Do tego 2 łyżki śmietany, 3 łyżki wiórków kokosowych z nalewki i wszystko starannie wymieszałam na jednolitą masę. Lekko przestudzoną masą wysmarowałam serce z folii aluminiowej, ale nieco większe niż poprzednio. Dopiero po kilku minutach położyłam na środek białe serce i dolałam ostrożnie resztę masy. Zatopiłam w nią suszone maliny i do lodówki. I znów ze starannością Kubusia Puchatka wylizałam do czysta łyżki i miski. Wyśmienite!
Już nie mogę się doczekać, kiedy mama postawi to cudo na
stole. Do kolorowych, wysokich, wąskich kieliszków naleje nalewki, pewnie
będzie to pigwówka i będziemy razem cały wieczór kawałek po kawałeczku pożerać wzrokiem
te frykasy i nie tylko.
Dobrze być mamą J
Komentarze
Prześlij komentarz