Wczoraj cały dzień spędziłam u teścia na wsi, a właściwie w jego fantastycznym ogrodzie zbierając czerwone porzeczki. Niby tylko sześć krzaków, ale roboty na kilka godzin. Dziabągi na szczęście nie przeszkadzały, ale też i szczególnie nie pomagały. Choć samo nieprzeszkadzanie można uznać za ogromną pomoc. Orbitowały gdzieś w pobliżu na trawie, na drzewach, w biegu i z radością.
W drodze do domu jak to zwykle latem bywa zatrzymałam się w Goraju. To taka wioska pełna sadów i gospodarstw chętnie dzielących się swymi plonami z podróżnymi. Wiosną kupuję tam szparagi. Jesienią śliwki i gruszki. Wczoraj po małych pieniądzach kupiłam wiśnie i truskawki – na dżemy, soki i nalewki. W Piotrowie zatrzymałam się po jagody. W domu jeszcze wymieniłam z Olą część wiśni na czereśnie… Dobry dzień J
Jednym słowem przetwórnia ruszyła i to na całego!!
Dziś od rana zrobiłam ser, dżemy truskawkowe, sok wiśniowy, dżemy wiśniowe, nalewkę wiśniową i pierogi z jagodami. Właśnie tego mi było trzeba, całego dnia w kuchni, absolutne zapomnienie o bożym świecie – tylko ja i gary, aromaty i smaki, klejące się paluszki, poczucie zadowolenia i samouwielbienia, znane tylko kurom domowym.
Dodam tylko, że w moim domu słoik dżemu schodzi w 2 dni, a butelka soku w 3. Nie robię przetworów z powodów ekonomicznych, to już nie te czasy, że owoce można było kupić za bezcen i się cała zabawa opłacała. Dziś dżemy w sklepie są tańsze niż te domowe. Mimo wszystko, póki mi się chce i póki dzieci są małe, chcę im dawać jak najmniej jedzenia wysoko przetworzonego, zawierającego nieznane mi i nie występujące w naturze konserwanty, barwniki identyczne z naturalnym i Bóg wie, co jeszcze. Niech chociaż dzieciństwo im się kojarzy z dobrym jedzeniem, niech pomidor będzie z krzaka, niech smaki będą prawdziwe, a aromaty nie podrabiane. Jak dorosną - same zdecydują, czy Mak coś tam będzie ich ulubionym miejscem, czy też kuchnia we własnym domu. Ale dziś ja tu rządzę!!
Ale wróćmy do pierogów.
Jagody dla mnie są najpyszniejsze w:
- kluskach na parze (w moich stronach tak nazywamy pampuchy). Babcia Jasia na swoje imieniny robiła ogromne (ok. 12 cm jedna) kluski na parze, w ogromnej ilości nadziewane jagodami. Mistrzynią w rodzinie w konkurencji: jedzenia klusek babci Jasi była moja chrzestna Kasia, która kiedyś zjadła ich aż 8 na raz. Rekord przez lata przez żadnego żarłacza nie został pobity, przez co jest wart wspomnienia tutaj.
- w pierogach. Babcia Jasia robiła przy każdej okazji. Pyszne wspomnienia.
- w galaretce. Uwielbiam mrożone jagody zalać gorącą galaretką. Szybko się ścina, a jagody nęcąco pływają po powierzchni.
- w bułeczkach drożdżowych. Najlepsze na świecie piecze moja mama. Przepis taki sam jak na truskawkowe bułeczki (już podawałam)
No i mi się zachciało tych pierogów.
Na ciasto:
250 gr pszennej mąki
250 gr drożdżowej mąki pełnoziarnistej
1 jajko
Duża szklanka ciepłej wody
Duża szczypta soli
Łyżeczka oleju
Przesiewamy mąkę na stolnicę. Robimy w mące dołek. W dołek wbijamy jajko. Dosypujemy sól. Mieszamy delikatnie widelcem. Powoli dolewamy wodę i olej. Zagniatamy ręką (rękami) ciasto na gładką masę i odkładamy pod ściereczkę, żeby nie wyschło.
Nadzienie:
Miseczka jagód (dowolna wielkość miseczki)
Łyżeczka mąki
Łyżka cukru
Delikatnie w misce pomieszać składniki.
Podsypujemy stolnicę i wałek mąką (co by się ciasto nie kleiło za bardzo). Ciasto wałkujemy najcieniej jak się da. Szklanką wycinamy kółka i napełniamy jagodami. Sklejamy rogi i odkładamy, lub od razu wrzucamy na osolony wrzątek. Lepiej wszystko skleić i dopiero gotować. W wodzie pierogi powinny być nie dłużej nić 3- 5 minut w zależności od grubości ciasta. Im cieńsze, tym krócej. Są tak delikatne, że od razu wypływają.
Skleiłam 39 pierogów. Do wieczora przetrwało pięć, do rana zero J
Zgadzam się w całej rozciągłości z Twoim dzisiejszym wpisem. A o pierogach z jagodami mogę, niestety, tylko pomarzyć. Tu ich brak. Borówka amerykańska to kiepska podróba czarnych jagódek. Popatrzę sobie na Twoje zdjęcia i powizualizuję aromaty :)
OdpowiedzUsuń