Ten obiad miał być kolejnym z serii "dania tradycyjne, a smakują jak
nowe".
Wersja tradycyjna: Gulasz z kaszą gryczaną i surówką z kiszonej kapusty.
Zacznę od kaszy gryczanej. Przepis na wspaniałą kaszę sprzedał mi kiedyś kolega z pracy mojego męża - niejaki Marek, którego serdecznie pozdrawiam. Od kiedy pierwszy raz w ten sposób przyrządziłam kaszę gryczaną, nigdy nie wróciłam do tradycyjnego sposobu.
1 miarka kaszy gryczanej (np. szklanka)
1 miarka bulionu (Jaki lubicie. Jedni używają z kostki. Ja mam zamrożony w woreczkach do lodu baaaardzo aromatyczny i mocno przyprawiony bulion, lepszy niż kostka)
1 miarka wina (jak mają to jeść dzieci to można wino ograniczyć)
pokrojona w kostkę cebula i i chwilę podsmażona.
Wszystko zagotowuję, mieszam z cebulą i chowam pod poduszkę. Właśnie tak - pod poduszkę, a nawet pod poduszkę i kołdrę. Żeby smaki dobrze się połączyły, a temperatura nie uleciała. To metoda mojej babci - zawsze się sprawdza. Tak przyrządzoną kaszę mogłabym jeść bez jakichkolwiek dodatków.
Teraz surówka. Nic prostszego. Nic zdrowszego.
Kiszona kapusta – ile kto lubi (mam jeszcze zapasy kapusty
kiszonej od wujka Janka, ale w tym roku obiecałam sobie, że sama zakiszę)
1 szt. jabłko
1 szt. marchewka
papryka konserwowa
natka pietruszki
cukier, sól, pieprz
kapka oliwy
Wersja tradycyjna: Gulasz z kaszą gryczaną i surówką z kiszonej kapusty.
Zacznę od kaszy gryczanej. Przepis na wspaniałą kaszę sprzedał mi kiedyś kolega z pracy mojego męża - niejaki Marek, którego serdecznie pozdrawiam. Od kiedy pierwszy raz w ten sposób przyrządziłam kaszę gryczaną, nigdy nie wróciłam do tradycyjnego sposobu.
1 miarka kaszy gryczanej (np. szklanka)
1 miarka bulionu (Jaki lubicie. Jedni używają z kostki. Ja mam zamrożony w woreczkach do lodu baaaardzo aromatyczny i mocno przyprawiony bulion, lepszy niż kostka)
1 miarka wina (jak mają to jeść dzieci to można wino ograniczyć)
pokrojona w kostkę cebula i i chwilę podsmażona.
Wszystko zagotowuję, mieszam z cebulą i chowam pod poduszkę. Właśnie tak - pod poduszkę, a nawet pod poduszkę i kołdrę. Żeby smaki dobrze się połączyły, a temperatura nie uleciała. To metoda mojej babci - zawsze się sprawdza. Tak przyrządzoną kaszę mogłabym jeść bez jakichkolwiek dodatków.
1 szt. jabłko
1 szt. marchewka
papryka konserwowa
natka pietruszki
cukier, sól, pieprz
kapka oliwy
Kapustę, natkę pietruszki i paprykę konserwową drobno
kroimy. Jabłko i marchew ścieramy na grubych oczkach. Mieszamy i doprawiamy do smaku. Klasyka, nie
potrzebująca żadnych modyfikacji.
No i gulasz.
Muszę się przyznać, że nie wiem, co zrobiłam źle. Wszystko robiłam
jak zawsze. Świeże mięso wołowe pokrojone w kostkę. Obsmażone, dodane pokrojone
w kostkę warzywa (włoszczyzna, cebula, czosnek), przyprawy, wszystko zalane
wodą do uduszenia…
Po 2 godzinach pichcenia mięso było wciąż tak twarde, że zwątpiłam. Po
kolejnych 1,5 godziny dopiero nadawało się do jedzenia, ale do ideału brakowało
pewnie jeszcze z godziny. Do smaku przyczepić się nie mogę, ale radość gotowania
i jedzenia zamieniły się w lekkie rozczarowanie. Czy Was też kiedyś tak zaskoczyło mięso?
Komentarze
Prześlij komentarz