Przejdź do głównej zawartości

'Wigilie' różne


Bardzo lubię Boże Narodzenie, choinkę, wzniosły, lekko patetyczny nastrój, nawet te udawane uśmiechy i wymuszone uprzejmości. Jeden psychiatra, by pewnie to wyjaśnił wspomnieniami radosnych chwil z dzieciństwa. Inny pochwalił by speców od reklamy, że ich kolorowy jarmark pełen dzwoneczków, elfów i Mikołajów trafił na podatny grunt sentymentalnej Matki Polki. Pewnie obaj mają rację, co nie zmienia faktu, że strasznie lubię tą szopkę i zastanawiam się dlaczego. Po prostu kiedy przychodzi grudzień, w głowie zaczynają mi grać dzwoneczki i ogarnia mnie szał tworzenia pięknych przedmiotów, podarków, słodkości… i pomimo potrójnego zamieszania nie mogę się doczekać pierwszej gwiazdki.

Grudzień zawsze był dla mnie zakręcony, zamotany i zabiegany.
A na koniec tego roku spiętrzyło mi się wyjątkowo dużo rzeczy. Jak zawsze nie doszacowałam czynności czasochłonnych, albo po prostu nie spodziewałam się, że tyle mi tego wszystkiego wyskoczy i zaabsorbuje moją uwagę. Piekłam hurtowe ilości pierników (na wydanie), tworzyłam nocami kartki świąteczne (też na wydanie), i wianki bożonarodzeniowe, pasztety, ciasta, pierogi, do tego gazeta, prezenty i mnóstwo innych super ważnych, nikomu (oprócz mnie) niepotrzebnych rzeczy.
Tych nastrojowych chwil, które tworzą świąteczny klimat, który szczerze uwielbiam i na który czekam niecierpliwie cały rok - było ostatnio wyjątkowo mało.
Na szczęście są " wigilie". Takie przedświąteczne spotkania, które zwykle mają niewiele wspólnego z tą jedyną, niepowtarzalną wieczerzą 24 grudnia, ale i tak mają w sobie coś przyjemnego. Są okazją do zatrzymania się i delektowania się przez chwilę spokojem i klimatem. W tym roku miałam przyjemność uczestniczyć w dwóch takich spotkaniach. Jedna „wigilia” z przyjaciółmi w "Bordo" oraz druga w szkole. O tej pierwszej napiszę innym razem, teraz na gorąco podzielę się z Wami wrażeniami z pierwszej "wigilii" klasowej mojego syna.

Było to 21 grudnia, czyli w dniu kolejnego "końca świata", po zmroku, całą rodziną udaliśmy się do prawie pustej szkoły.
Dzieci ze swoja Panią przygotowały "Jasełka". Maluchy przeżywały występ (nie mniej niż ich rodzice), prawie się nie myliły, wszystkie były pięknie poprzebierane… idealny wieczór.  Niezmiennie mnie takie imprezy wzruszają. Dla rodziców takie chwile to prawdziwa magia. Są wtedy tacy dumni z dzieci, tacy zadowoleni z siebie. A po ich (naszych!) minach widać, że absolutnie wierzą w to, że po powrocie do domu ich dzieci nadal będą aniołkami prosto z szopki z małym Jezuskiem.

Druga część imprezy, czyli integracja i poczęstunek toczyły się w sali obok. Była to jedna z pierwszych okazji do poznania rodziców innych dzieci, poplotkowania, ale i popróbowania popisów kulinarnych mam.

Było więc fantastyczne ciasto bezowe przekładane kremem na bazie setka mascarpone, bezglutenowe ciasto marchewkowe, domowe pierniczki, moje babeczki (klasyczne z bakaliami) i inne smakołyki. Dorośli stanęli na wysokości zadania. No i nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała wszystkiego  ;-) Jednak jak patrzyłam na szczęśliwe dzieciaki, które bez opamiętania pałaszowały wszystko, co znajdowało się w zasięgu ich rąk, poczułam prawdziwą magię świąt i przypomniałam sobie jak fajnie jest być dzieckiem. I jak fajnie, że mam dzieci, jakkolwiek to brzmi.
 

Wesołych i smacznych Świąt!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łosoś kiszony

W ubiegły weekend brałam udział w uroczystościach związanych z I Komunią Świętą naszej chrześnicy. Uroczystość zacna, piękna, uduchowiona. Dziecko zadowolone i odpowiednio zmotywowane. Wbrew panującej modzie uroczysty obiad odbył się w domu, tak jak drzewniej bywało. Obiad przygotowali właściwie wszyscy. Każdy coś wniósł od siebie. Nawet jeśli nie gotował w kuchni, to szykował stół. Menu było tradycyjne, ale takie jak wszyscy lubią. Przystawka: kiszony łosoś na sałacie z octem balsamico. Zupa: rosół z makaronem Danie główne: schab ze śliwką, zrazy wołowe, młoda kapusta, sałatka marchewkowa z jabłkiem, młode ziemniaczki, kluski śląskie Deser: tort, sernik, szarlotka z lodami *** Wszystko co powyżej już kiedyś gotowałam, piekłam i pichciłam. Jedynie łosoś kiszony mnie zafrapował. Mama zdradziła mi na szczęście jak go zrobiła i teraz mogę się z Wami podzielić dobrą nowiną. Bo proste to, a pyszne!! Bardzo świeży płat łososia należy oczyścić i umyć, oskrobać ...

Łódeczki z cykorii z serem pleśniowym, gruszką i orzechami

Każdy na pewno ma swoje TOP TEN kulinarne, spisane lub ujawniające się przy wyjątkowych okazjach. Na mojej liście bardzo wysokie miejsce zajmuje ser z niebieską pleśnią, najlepiej w duecie z gruszką lub winogronem. Kiedy za oknem pogoda nastrajająca melancholijnie, siąpi deszcz, wiatr zwiewa czapki z głów, trudno się skupić, lubię zrobić coś nie pracochłonnego, prawie dietetycznego, zawsze smakowitego -   łódeczki z cykorii serem pleśniowym z gruszką i orzechami. 2 cykorie 100 gram sera z niebieską pleśnią (typu rokpol) 1 słodka gruszka garść orzechów włoskich ocet balsamiczny Przygotowanie super proste. Na listku cykorii ułożyć pokrojone w cienkie plasterki gruszki, pokruszyć ser, dodać kilka kropel octu balsamicznego i udekorować orzechem. Nigdy nie mam dość J

Kurpiowskie smaki

    Kilka dni temu uczestniczyłam w wyprawie na Kurpie, czyli w rejon Polski dotąd mi znajomy tylko z nazwy jak Nowa Zelandia czy Przylądek Dobrej Nadziei. Okazało się, że ten malowniczy rejon jest zaledwie 400 km stąd, tuż przed Mazurami, na granicy Mazowsza. Widoki są tam aż po horyzont, pola zielone, na nich krówki jak z Chełmońskiego. Pewnie tu nas też tak kiedyś było, zanim deweloper zaczął budować białe domki z mini ogródkami z katalogu, zanim wprowadzono gospodarstwa wielkopowierzchniowe i wszędobylską modyfikowaną lub nie modyfikowaną genetycznie kukurydzę. Widoki sielskie, noce naprawdę czarne, a ludzie zaciekawieni i przyjaźnie nastawieni. Wsi spokojna, wsi wesoła… Wyprawę organizowała Lokalna Grupa Działania Źródło, stowarzyszenie działające na rzecz gmin Dopiewo, Buk i Stęszew.   Byliśmy zakwaterowani w gospodarstwie agroturystycznym Dorota w Czarni. Miejsce idealne dla zbłąkanego turysty, gdzieś między polami i lasami, do końca nie wiadomo gdzie. Od...