W piątek odbył się targ zdrowej żywności w szkole. Pani
poprosiła, aby rodzice przygotowali jakieś zdrowe smakołyki. Jedna mama upiekła
bezglutenowe ciasteczka, inna zrobiła sałatkę owocową, ja chciałam się popisać
i zrobić coś innego.
Pół wieczoru spędziłam na wertowaniu sieci w poszukiwaniu zdrowego,
oszałamiającego ekstra cudu. Ok, może za krótko przeszukiwałam sieć. Stanęło na
prostych koreczkach i szaszłyczkach.
Pytanie brzmiało jak je przygotować, aby wyglądały szałowo,
smakowicie, ale przede wszystkim zachęciły młodych ludzi do zjedzenia.
Koreczki pingwinki.
Bez komplikacji. Proste do zrobienia nawet dla kilkulatka. A
ile radochy przy robocie. Tylko trzy składniki: czarne oliwki, mozarella i
marchewka.
Pierwszy raz te cuda widziałam u Marty na tablicy. Też je wygrzebała
gdzieś w necie i pokazała światu.
Szaszłyki owocowe.
Niby nic niezwykłego, ale kolorowe owoce na patyku wreszcie mojego
młodszego niejadka przekonały do owocojedzenia. Ba! Miś nie mógł się oderwać od
owoców. Na jedno posiedzenie zjadł ich tyle, ile może przez ostatni miesiąc.
Nie ma jednego przepisu, jednego ułożenia. Ważne, żeby było
kolorowo i wyglądało apetycznie.
Dzieci to lubią J
Komentarze
Prześlij komentarz