Ostatnio rzadziej piekę ciasta. Właściwie piekę wyłącznie, gdy spodziewam się gości lub wiem, że zjem je z kimś jeszcze. Myśl o tym, że całą blaszkę ciasta będę musiała wsunąć sama jakoś mnie nie pociąga. Mój współspacz nie jest maniakiem słodkiego, dzieciom raczej ograniczam cukier, a przecież zjeść trzeba. Zmarnować się nie może. Plackowi ze śliwkami w szczycie obfitości jednak nie mogłam się oprzeć. I upiekłam ciasto głównie dla siebie, tłumacząc się oczywiście rodzinie, że to wszystko dla nich. Nie, nie zjadłam całego placka sama. Ale wiele nie brakowało. Na szczęście pozostałym domownikom też smakował i mi solidarnie pomagali pałaszować. Zainspirował mnie przepis na www.kwestiasmaku.com. Intuicja mi jednak podpowiedziała, jak zmienić przepis i sprawić, by kruche ciasto było jeszcze bardziej migdałowe. Jak zawsze jej posłuchałam i nie pożałowałam. Śliwki węgierki idealnie komponują się z migdałami. Może nawet lepiej niż jabłka z mięta albo wiśnie z czekoladą. K...
JA KONTRA SMAKI ;-) Będzie o jedzeniu.