Przejdź do głównej zawartości

Placki ziemniaczane...

Wczoraj zadzwoniła Ania. Opowiedziała mi o tym, że zaprosili ją na obiad sąsiedzi. Na obiad były placki ziemniaczane. Natychmiast je sobie wyobraziłam, z gulaszem i kwaśną śmietaną. Albo ze śmietaną i cukrem. Albo ze śmietaną i dżemem. Albo z samą śmietaną. Musiałam być strasznie głodna, bo zaczęłam fantazjować na ten temat. Przypomniały mi się  po kolei najlepsze placki ziemniaczane jakie w życiu jadłam…

Największy – w rozmiarze XXXL, super pyszny placek po węgiersku jedliśmy w Karpaczu. Nie pamiętam nazwy lokalu, nie pamiętam lokalizacji. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że byłam wtedy zakochana na zabój i niewiele mnie obchodził świat dookoła. Pamiętam, że było to piękne, letnie popołudnie. Trafiliśmy całkiem przypadkiem do lokalu na rogu, w stylu cioci Krysi. Byliśmy jedynymi gośćmi. Wybraliśmy stolik w 2 sali, jeszcze bardziej pustej niż pierwsza. Czemu zamówiłam placek po węgiersku nie wiem, ale jadłam go chyba godzinę. We wspomnieniach mi został ogromny talerz, mega placek z gulaszem -  złożony na pół i miska pełna surówek. Pani trzy razy zaglądała do nas chcąc zabrać talerze, a my nie byliśmy w stanie zmęczyć naszych mega placków i tylko domawialiśmy popitkę. Jedna z większych wyżer w moim życiu. Uśmiecham się wciąż jak to piszę.

Drugi placek wart polecenia światu trafił pod mój widelec w Szpindlerowym Mlynie w Czechach. Dla odmiany w scenerii zimowej. Podczas tego wyjazdu także byłam zakochana na zabój – w tym samym facecie. Chodziliśmy od drzwi do drzwi i szukaliśmy kwatery. Fartem znaleźliśmy blisko stoku pokój z ogromnym łóżkiem! Do tego Pani nam przynosiła śniadania do pokoju. Całe dnie spędzaliśmy na nartach na stoku, mała kolacyjka na mieście i myk do pokoiku. Fantastyczny wyjazd. No i podczas jednej z tych kolacyjek na mieście, w lokalu, którego znów nazwy nie pamiętam, trafiłam na kulinarne olśnienie. Dodam, że będąc w obcych krajach, nawet jeśli znam choć trochę język, chcę doświadczać nowych smaków i lubię zamawiać z karty dania, których nazw nie znam lub po prostu nie rozumiem. Tym razem właśnie tak było, niby zamówiłam placki ziemniaczane, a dostałam czeskie cudo. Otóż placki były podane na drewnianej desce, a przekładane były kapustą kiszoną z warzywami i kiełbasą grillowaną. Kompozycja smaków rewelacyjna. Próbowałam to odtworzyć w domu, wyszło co innego, ale nie przejmuję się tym wcale J

Ale wróćmy do smaków tu i teraz. Od wczoraj za mną chodziły - dziś wreszcie stały się faktem. Placki wyszły po prostu za…..biste, a gulasz na bogato - idealny. Mąż do kolacji podał wino, napalił w kominku i więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
 

Placki ziemniaczane
Tradycyjnie proporcje na oko – usmażyłam tej „ciastoliny” 20 placuszków średnicy 12 cm.

8 średnich ziemniaków startych na tarce na najdrobniejszych oczkach lub zmiksowanych w blenderze
2 jajka
5 łyżek mąki pszennej (może być inna pełnoziarnista)
1 cebula pokrojona w drobną kostkę
Łyżeczka oleju (co by się nie kleiły za bardzo do patelni)
Sól, pieprz
Wszystkie składniki dokładnie pomieszać. Jeśli masa będzie za rzadka należy dosypać jeszcze troszkę mąki. Smażyć kilka chwil po każdej stronie.

Gulasz

około 70 dag mięsa wieprzowego
200 gr pieczarek
1 duża cebula
1 papryka czerwona
1 marchewka
butelka soku pomidorowego
ząbek czosnku
sól, pieprz, majeranek

Pokroić w kostkę i obsmażyć mięso. Dodać pokrojoną w kostkę cebulę, pieczarki, marchew i paprykę. Dodać czosnek. Zalać wszystko sokiem pomidorowym i dusić aż mięso będzie miękkie. Od czasu do czasu dolewać wody, pod koniec dodać przyprawy.


Moja propozycja podania: wieża z placków przekładana gulaszem z kleksem z kwaśnej śmietany (lub gęstego jogurtu naturalnego) na szczycie. Danie może nie jest zbyt wyszukane, ale nie znam osoby, która by go nie lubiła. Po prostu klasyka!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Łosoś kiszony

W ubiegły weekend brałam udział w uroczystościach związanych z I Komunią Świętą naszej chrześnicy. Uroczystość zacna, piękna, uduchowiona. Dziecko zadowolone i odpowiednio zmotywowane. Wbrew panującej modzie uroczysty obiad odbył się w domu, tak jak drzewniej bywało. Obiad przygotowali właściwie wszyscy. Każdy coś wniósł od siebie. Nawet jeśli nie gotował w kuchni, to szykował stół. Menu było tradycyjne, ale takie jak wszyscy lubią. Przystawka: kiszony łosoś na sałacie z octem balsamico. Zupa: rosół z makaronem Danie główne: schab ze śliwką, zrazy wołowe, młoda kapusta, sałatka marchewkowa z jabłkiem, młode ziemniaczki, kluski śląskie Deser: tort, sernik, szarlotka z lodami *** Wszystko co powyżej już kiedyś gotowałam, piekłam i pichciłam. Jedynie łosoś kiszony mnie zafrapował. Mama zdradziła mi na szczęście jak go zrobiła i teraz mogę się z Wami podzielić dobrą nowiną. Bo proste to, a pyszne!! Bardzo świeży płat łososia należy oczyścić i umyć, oskrobać

Łódeczki z cykorii z serem pleśniowym, gruszką i orzechami

Każdy na pewno ma swoje TOP TEN kulinarne, spisane lub ujawniające się przy wyjątkowych okazjach. Na mojej liście bardzo wysokie miejsce zajmuje ser z niebieską pleśnią, najlepiej w duecie z gruszką lub winogronem. Kiedy za oknem pogoda nastrajająca melancholijnie, siąpi deszcz, wiatr zwiewa czapki z głów, trudno się skupić, lubię zrobić coś nie pracochłonnego, prawie dietetycznego, zawsze smakowitego -   łódeczki z cykorii serem pleśniowym z gruszką i orzechami. 2 cykorie 100 gram sera z niebieską pleśnią (typu rokpol) 1 słodka gruszka garść orzechów włoskich ocet balsamiczny Przygotowanie super proste. Na listku cykorii ułożyć pokrojone w cienkie plasterki gruszki, pokruszyć ser, dodać kilka kropel octu balsamicznego i udekorować orzechem. Nigdy nie mam dość J

O miodzie i pszczołach

Przeprowadziłam ostatnio wywiad z fantastyczną rodziną pszczelarzy Teresą i Michałem Bartkowiakami z Konarzewa. Ale było sympatycznie, choć niczego nie konsumowaliśmy i nie wąchaliśmy, wszem i wobec unosił się słodki zapach miodu. Wszak rozmawialiśmy o pszczołach i miodzie. Ale było smacznie. Wywiad ukazał się na www.pulsgminy.pl oraz w grudniowym wydaniu miesięcznika Puls Gminy. Do poczytania. *** Gmina miodem płynąca Dziś smaczny temat. Nie wyobrażam sobie Świąt Bożego Narodzenia bez miodu. No bo jak przygotować kutię, pierniki czy makowce bez tego tradycyjnego dodatku. W związku z tym, że Święta za pasem, zapraszam do poczytania o pszczołach i miodzie. *** Czy wiecie, że w Gminnym Kole Pszczelarzy w Dopiewie zarejestrowanych jest 20 pasiek pszczelich, w których stoi 1.081 uli. W kolejnym roku może zostać zarejestrowanych kolejne 4 pasieki. - W tym roku zbiory były lepsze niż w roku ubiegłym, ale należy pamiętać że ubiegły rok był wyjątkowy zły. – Mówi Ryszard