Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Kiszona kapusta znów mi pachnie

Siedzę na posiedzeniu komisji X w Urzędzie Gminy i pilnuję dyktafonu. Już nawet nie słucham na jaki temat kłócą się zebrani. Gdzieś z tyłu głowy znów zamajaczyła mi kiszona kapusta i już nie mogę się skupić na kocopołach tu prezentowanych. Ehhh Przypomniało mi się, że mam zamrożone w domu jeszcze pierogi z kapustą i grzybami. Prawie się modlę, żeby jak najszybciej się skończyły te pogaduchy, bo głodna jestem! Jak wilk!

Roladki drobiowe nadziewane kiszoną kapustą i pieczarkami

Jestem skłonna uwierzyć w to, że organizm, ciało znaczy, daje właścicielowi znaki. Może nie są to znaki tak widoczne jak te indiańskie (dymne) czy te praktykowane za czasów młodości przez mojego brata - objawiające się szturchaniem MNIE, ale jednak daje. I każdy choć odrobinę zaprzyjaźniony ze swoim ciałem może je dostrzec. Sąsiada długo bolał "brzuch" zanim odkrył, że ma wrzody na żołądku, innemu w brzuchu po prostu burczy, mnie się to objawia tak zwanymi „chętkami”. Chodzę po domu mam na coś chętkę. Takie niby nic, ale nie daje się zignorować.  Nie znaczy, że jestem głodna, ale brakuje mi jakiegoś smaku.  Najczęściej brakuje mi smaku słodkiego lub kwaśnego.O statnio jakby bardziej właśnie kwaśnego. Zima idzie, organizm domaga się witaminy C. Postanowiłam go posłuchać. Do tego byłam u Pań z Koła Gospodyń Wiejskich w Trzcielinie na pokazowej lekcji kiszenia kapusty i już nic więcej mi nie smakowało bez niej. Była więc kiszona kapusta w surówce, w pierogach, na kana

Jabłka z dziurką w cieście

Sezon na jabłka w pełni. Mam już w butelkach sok i w słoikach mus jabłkowy. Jednak końca zbiorów nie widać, więc zaczynam robić mniej oczywiste rzeczy, co by żaden z tony owoców się nie zmarnował. W sobotnie popołudnie zaproponowałam mojej rodzinie deser z jabłkiem w roli głównej. Jabłka – szare renety, w sklepach prawie niedostępne, prosto z sadu mojego teścia, ogromne,   kruche, słodkie i pyszne. Najpierw je obrałam ze skórki. Specjalnym narzędziem wyroiłam gniazda nasienne - nożem jeszcze nie potrafię takich cudów wyczyniać. Pokroiłam w cienkie plastry. Zrobiłam ciasto naleśnikowe, tylko bardzo gęste. (mąka pełnoziarnista, 1 jajko, mleko, szczypta soli, łyżeczka oleju). Jabłka obtaczałam ciastem i smażyłam chwilę na patelni. Całość posypałam przesianym przez małe sitko cukrem pudrem.   Deser bardzo szybki i na każdą okazję. Mniam.

Placki ziemniaczane...

Wczoraj zadzwoniła Ania. Opowiedziała mi o tym, że zaprosili ją na obiad sąsiedzi. Na obiad były placki ziemniaczane. Natychmiast je sobie wyobraziłam, z gulaszem i kwaśną śmietaną. Albo ze śmietaną i cukrem. Albo ze śmietaną i dżemem. Albo z samą śmietaną. Musiałam być strasznie głodna, bo zaczęłam fantazjować na ten temat. Przypomniały mi się   po kolei najlepsze placki ziemniaczane jakie w życiu jadłam… Największy – w rozmiarze XXXL, super pyszny placek po węgiersku jedliśmy w Karpaczu. Nie pamiętam nazwy lokalu, nie pamiętam lokalizacji. Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że byłam wtedy zakochana na zabój i niewiele mnie obchodził świat dookoła. Pamiętam, że było to piękne, letnie popołudnie. Trafiliśmy całkiem przypadkiem do lokalu na rogu, w stylu cioci Krysi. Byliśmy jedynymi gośćmi. Wybraliśmy stolik w 2 sali, jeszcze bardziej pustej niż pierwsza. Czemu zamówiłam placek po węgiersku nie wiem, ale jadłam go chyba godzinę. We wspomnieniach mi został ogromny talerz, mega

Świnoujście po sezonie

Udało nam się wygospodarować weekend i wyrwać do Świnoujścia. Z całą rodziną w piątek w nocy śmignęliśmy nad morze. Pomimo, że troszkę pomyliliśmy drogę- drogowcy zafundowali nam kiepsko oznakowane objazdy- dojechaliśmy na miejsce w 4 godziny z minutami. I ynów okazało się, że mam szczęście- w sobotę przywitało nas fantastyczne słońce, a po plaży chodziliśmy w koszulkach z krótkim rękawem. Dzieciaki bawiły się w największej w Polsce piaskownicy, a my na kurtkach odsypialiśmy krótką noc. Żartuję z tym odsypianiem, ale leżenie na plaży, słuchanie szumu fal z zamkniętymi oczami działa   jak turbodopalacz dla mojego ciała i duszy. Nic skuteczniej mi nie czyści głowy z myśli natrętnych, złych, niepokojących... jak regularne obijanie się fal – z lewej na prawą i   z powrotem - w mojej głowie. Pół godziny na brzegu wystarczy, aby zresetować i zrestartować sposób odbierania i postrzegania świata. To jest lepsze niż psychoanaliza z rewolucją kuchenną Magdy Gesller razem wzięte! Chyba zakupię

Zapiekanka brokułowo- serowa

Jest to potrawa z cyklu "co mam to dam". Propozycja głównie dla tych, którym zwykle brakuje pomysłu na obiad. Z poprzedniego dnia zostały mi ugotowane brokuły. W lodówce znalazłam jeszcze trochę białego sera, kilka dodatków i obiad gotowy. Proporcje oczywiście są umowne. Im więcej farszu, tym grubsza wyjdzie zapiekanka. Tak naprawdę makaron także może być inny, zamiast brokułów może być kalafior. Wszystko zależy od tego, co jest akurat w domu pod ręką. Poniżej skład mojej improwizacji. 10 płatów makaronu typu lasagne 10 średnich różyczek brokułu 150 gr sera białego 5 łyżek jogurtu naturalnego Starty ser typu parmezan 2 jajka sól, pieprz, gałka muszkatałowa, bazylia Wstępnie podgotować makaron. Widelcem rozgnieść ugotowane al dente brokuły (ja gotowałam je na parze). Dodać biały ser, jogurt (może być więcej niż 4 łyżki), jajka, doprawić do smaku. Na spód naczynia żaroodpornego wlać odrobinę oliwy. Ułożyć pierwszy płat makaronu, na to farsz i tak na przemian. O

Bruschetta, czyli grzanki z oliwą i pomidorami

Latem robiłam grzanki z grillowanymi warzywami z ziołami, odrobiną czosnku i oliwy. Dziś za oknem szaro, buro, deszczy i wciąż mi się chce spać. W taką pogodę, gdy wiatr wieje mi do komina i prawie gasi ogień w kominku, nie odważyłam się rozpalić grilla w ogrodzie. Najchętniej schowałabym się gdzieś między miękkimi poduszkami, kocami i pledami. Czasem żałuję, że nie mogę zapaść w sen zimowy. Chyba właśnie dziś przyszła do mnie jesień. A ja jeszcze nie pożegnałam się z latem. Mam wyrzuty sumienia, że nie nacieszyłam się nim wystarczająco. Jeszcze nie zamknęłam w słoikach wszystkich smaków, jeszcze nie nacieszyłam się na zapas słońcem... Ale cóż, zawsze można przecież przywołać wspomnienia na talerzu. Natchnęło mnie dziś na grillowane pomidory z oliwą, czosnkiem i grzankami... Zamiast grilla był piekarnik i jeszcze dodatkowo mozzarella. Poza tym prawie wszystko wyglądało jak włoska bruschetta, ale smakowało o niebo lepiej.   2 pomidory pokrojone w plastry 6 kawałków/ kromek

Leczo

Nie wierzę w to, że leczo wymyślili Węgrzy. Leczo pochodzi z Łodzi, z kuchni z pewnym M3 ul. Aleksandrowska 110. To adres, pod którym pojawiło się leczo w moim życiu. Nie pamiętam dokładnie pierwszej łyżki, ani pierwszej miski, ale jesień w jesień odtwarzam jego doskonały smak jakbym niczym innym za młodu nie była karmiona. I zawsze mi tak samo smakuje. I zawsze tak samo się cieszę, gdy uśmiechnie się do papryczka na straganie i pomysł na leczo wpadnie mi głowy. Moja rodzinka też je pokochała. Obojętnie jak wielki gar lecza nie zrobię, kończy się zawsze za szybko. Zwykle podaję je na kolację, na kolejny dzień już nie zostaje nic. Choć zawsze wydaje mi się, że tym razem zrobiłam tak wielki gar, że musi zostać. Zawsze jestem tak samo zaskoczona, że nie wystarczyło na 3 i 4 dokładkę. Po prostu nie ma jesieni bez lecza. Nigdy nie trzymałam się ściśle proporcji z przepisu, de facto nigdy nie miałam przepisu. Podaję więc orientacyjne ilości, które zwykle wystarczają na zapełnien