Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

Spaghetti z sosem pomidorowym

Makaron jest jednym z niewielu produktów, które moje dzieci mogą jeść w każdej ilości, na każdy posiłek, na każdą okazję, w każdym kształcie, w wersji soute, z sosem, suchy, ugotowany, kolorowy… Absolutna dowolność. Makaron jest dobry na wszystko. Na hasło „czy zrobić zupę z ziemniakami czy z ryżem?” zawsze pada odpowiedź „z makaronem”. Gdy pytam moich małych „co chcą na obiad?” tradycyjnie odpowiadają „naleśniki albo makaron”. Nie powiem, żebym była tym jakoś szczególnie zaskoczona i zasmucona. Sama też lubię makaron. I jeść. I przyrządzać. W poświątecznym rozleniwieniu, po zjedzeniu wszystkich zapasów kapust, grzybów ryb i maku, postanowiłam przygotować na obiad coś absolutnie zwyczajnego – makaron z sosem pomidorowym. Nie wiem czemu, ale ta wersja makaronu z sosem zawsze smakowała mi najbardziej. Muszę się także przyznać, że czasem wspomagałam się sosem ze słoika (najchętniej słoika sygnowanego Łowicz).   Ten smak sosu jest dla mnie kwintesencją bolognese. Od j

Wigilijne uszka

Ach te grzyby. W tym roku miałam wyjątkowo mało suszonych grzybków zebranych samodzielnie. W moich ulubionych lasach w okolicach Żelichowa przez całe lato i jesień była susza. A za każdym razem, gdy zapuszczałam się z koszykiem w knieję miałam wrażenie, że zbieram po kimś. Satysfakcja ze spacerowania po lesie ogromna, ale urobek marny. Wsparli mnie rodzice, którzy ofiarowali torebkę grzybków, ale niestety okoliczności nie sprzyjały i cały zapasik, ku mojemu głośno wyrażanemu oburzeniu, zjadły mole. Pełna nadziei wrzuciłam apel o wsparcie do jednego z portali, tak zwanych społecznościowych, na którym wszyscy się uśmiechają i są cool. Z pomocą przyszedł Bartek z Torunia, który ten rok w materii grzybowej mógł zaliczyć do wyjątkowo udanych. A że znamy się już ponad 10 lat i dobry człowiek z niego, przesłał nam na zdrowie (przez kolegę) pudełeczko kujawskich czarnołebków . Chwała mu za to. Przyznaję, że uratował mi tym skórę. Wiem, że wszystko można kupić. W końcu żyjemy

Jajo zapiekane z bułką

Nie pamiętam, gdzie i kiedy zobaczyłam pierwszy raz to danie. Ale od kiedy je zobaczyłam nie mogłam o nim zapomnieć. Wymyśliłam sobie, że najlepiej będzie smakowało na śniadanie. Zwykle jajka w naszym domu w wersji śniadaniowej są podawane na miękko, na twardo lub w jajecznicy. Nie jest to zbyt bogaty repertuar, ale nas to dotąd w pełni satysfakcjonowało. Od niedawna dołączył do obowiązkowego zestawu jajko zapiekane w bułce. Przygotowanie „jajka zapiekanego w bułce” zajmuje chwile dłużej, niż klasycznych kanapek. Czasem jednak warto przełamać rutynę. Ja to robię tak: Z bułki wycinam „pokrywkę” i trochę wydrążam środek. Nakładam podsmażoną cebulkę z szynką. Do tego wbijam jajko, solę, pieprzę i wkładam na 10 minut do rozgrzanego piekarnika. My uwielbiamy takie jajka, w którym można maczać się bułeczkę. Dlatego tak krótko pieczę, jeśli ktoś lubi bardziej na twardo trzeba piec dłużej. Według uznania.   Gdy już łyżeczką wyjemy wszystko ze środka, pozostaje d

Podarunki nalewkowe

  Czasem mam wrażenie, że powinny się tu znaleźć same wyjątkowe historie i przepisy. Piszę czasem coś, a potem chowam głęboko do pliku z przekonaniem, że zwykły kotlet nie godny opisu w tym zacnym miejscu. Z drugiej strony przecież jedzenie jest tu i teraz. Nie jadam codziennie w eleganckich restauracjach. Nie gotuję wykwintnych dań. Przykładowy kotlet jest nieodzowną częścią obiadu. Czasem jednak jego pyszność nie idzie w parze z jego fotogenicznością. Bywa, że aż nie chce mi się wyjmować aparatu fotograficznego. A wpis na tym blogu przecież powinien być opatrzony jakimś apetycznym kąskiem. W dobie obrazków atakujących mnie z każdej strony, nie wyobrażam sobie pisania o jedzeniu bez pokazania go. Mało tego, wątpię, żeby ktokolwiek zaglądał tu, gdyby nie było żadnej fotki. Przyznam się, że sama jestem uzależniona trochę od przekazu wizualnego. Fajnie, żeby koło obrazka była jeszcze treść. Ale pewnie, zrzucę teraz winę na moją podświadomość,   wolę się mniej wysilać i z