Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2012

Warsztaty czekolady

Warsztaty czekolady w Akademii Czekolady Barry Calebaut w Łodzi współorganizowane przez Gastronomię na Obcasach czyli krótka historia tego jak na nowo odkryłam czekoladę. Nadal za tabliczkę mojej ukochanej mlecznej czekolady z orzechami laskowymi „z okienkiem” jestem w stanie oddać pół królestwa i rękę królewny, ale po warsztatach w Akademii Czekolady w Łodzi wiem, że jedną, wyśmienitą, czekoladową pralinką nadzianą ziołami można mnie skutecznie oswoić, a nawet zapewnić sobie moje dozgonne uwielbienie i szacunek. Dotąd czekolada była dla mnie bohaterką raczej romantyczną, uwięzioną w 100 gramowej tabliczce. Rzewnie wzdychającą do księcia Roszpunką, który ją uwolni ze sklepowej półki i pochłonie jej czar bez zbędnych pytań i wątpliwości. Jednym daje szczęście, innym pozwala zapomnieć, mnie po prostu poprawia humor. Potrafię sobie wyobrazić świat bez buraków, bez galaretki, nawet bez brzoskwiń i wiśni, ale świat bez czekolady… nie może być! Ale wróćmy do Łodzi. 2 dn

Krewetki z grilla

Miałam na nie ochotę od tygodnia. Przypomniał mi się ich smak, gdy przeglądałam zdjęcia z nart w Austrii.   Niby jedno zdjęcie wiosny nie czyni, ale moje kubki smakowe zostały pobudzone, wyobraźnia zaczęła projektować obrazy i odwrotu nie było. Na wysokości 2 350 m n.p.m w Wedel Hűtte, wyglądającej jak chata biednego pasterza alpejskich owiec, jadłam jedne z najlepiej przyrządzonych krewetek w moim życiu. Chata okazała się ekskluzywnym hotelem, z wydzieloną częścią stołówkową dla mniej wymagających narciarzy, ale i z restauracją serwującą lokalne specjały w wersji „na bogato”, modern, a nawet cosmic. Po mało wyrafinowanych, kulinarnych doznaniach bufetów dla masowego użytkownika, dla odmiany, skierowaliśmy swe kroki na pięterko, gdzie znajdowała się restauracja. Wnętrze wiejskie, utrzymane w stylu góralskim, ale raczej po ichniemu niż po naszemu, przytulnie, ciepło, na zewnątrz – 20° C, widok z okna na zaśnieżone szczyty jak z pocztówki, pogoda idealna, kelnerzy tradycyjnie biorący

Ogórki małosolne

Specjalność mojego taty. Kiedy w sklepach pojawiają się pierwsze ogórki, w moim domu zaczyna pachnieć tymi małosolnymi i tak już pachnie do późnej jesieni. Dziś oczekuję specjalnych gości, postanowiłam przygotować sama sagan ogóreczków, co by nam się miło chrupało. 2 kg czystych ogórków (najlepiej małych i gruntowych) Obrany chrzan (4-5 kawałków) 4 obrane ząbki czosnku Pęczek kopru 2 litry ugotowanej wody z solą (1 łyżka soli na litr wody) I wszystko do gara, sagana, kamiennego słoja. Na spodzie układamy ogórki z chrzanem, czosnkiem i koprem. Zalewamy wszystko słonym wrzątkiem. Przyciskami talerzykiem i odważnikiem (u mnie za odważnik służy zakręcony słoik z wodą). Przykrywamy ściereczką i czekamy co najmniej dobę. Zapach rozchodzi się po całej kuchni, ba, po całym domu, a my już nie możemy się doczekać. J Uwielbiam to J

Kanapki mojego syna

Przez dwa miesiące, właśnie dziś stronę Kontrasmaków odwiedzono 1000 (tysiąc) razy. Dla mnie to bardzo dużo, powiedziałbym nawet, że to sukces. Nie spocznę na laurach - piszę dalej. Bo pisanie bardzo lubię, gotowanie jeszcze bardziej, a pisanie o gotowaniu jest dla mnie czystą przyjemnością. Chcę się dziś pochwalić moim synem, który lubi jedzenie tak jak ja. Kiedy widzę, z jaką radością zabiera się do jedzenia, przygotowywania choćby kanapek na kolację od razu poprawia mi się nastrój. Najbardziej lubi chleb z nasionkami (najbardziej dyni) i kechup (specjalnie dla niego nauczyłam się go sama robić, przepis latem). Mam nadzieję, że tak mu zostanie, a kuchnia i dobre jedzenie będzie dla niego tak ważne jak dla mnie. Dla potomnych sfotografowałam ostatnie jego dzieła kanapkowej sztuki. Smacznego J A oto jeszcze jedna inspiracja. Zobaczyłam ostatnio w necie piękne zdjęcie artystycznie przygotowanych kanapek. Finezyjne zwierzątka, krajobrazy, postaci… a wszystko jadalne, ni

Zielony groszek z sałatką

albo s ałatka uniwersalna z młodym groszkiem   Czasem zobaczę w ogrodzie coś i to coś tchnie mnie do zrobienia czegoś innego. Jedna mała rzecz, szczególik, czasem wywołuje lawinę zdarzeń, a czasem tylko mini przyjemność i dobre samopoczucie, tak jak dziś. Przy porannym obchodzie z kawą mojego ogrodu zobaczyłam niepozorne, małe strączki zielonego groszku, zwanego też cukrowym albo z angielska „grin binem”. Kwitł i kwitł już drugi tydzień, wreszcie pojawił się mój ulubiony groszek. Nie mogłam mu się oprzeć J Gdy za młodu odwiedzałam ogródek/ działeczkę dziadka Marcina, pierwsze kroki kierowałam zawsze na grządkę z groszkiem. Gdy już zaspokoiłam swoją głód i łapczywość, a na roślince nie został już ani jeden strączek, szłam przywitać się z dziadzią i odwiedzić inne zakamarki czarodziejskiego ogrodu. Kiedy byłam starsza, dziadek nadal siał groszek, specjalnie dla mnie, ale już nie zżerałam go tak łapczywie. Nabrałam trochę ogłady i pamiętałam, żeby najpierw się przywitać. Uwiel

Galaretka jabłkowa z kwiatami czarnego bzu

Wszyscy w koło zrobili, zrobiłam i ja. Kiedyś robiłam nalewkę na owocach czarnego bzu i nie powiem, wyszła rewelacyjna.   Ale kwiatów czarnego bzu jeszcze w kuchni nie wykorzystywałam, więc przepis Agnieszki bardzo mnie zaciekawił. Nie byłabym sobą, gdybym go nieco nie zmodyfikowała i się opłaciło. 1 litr soku jabłkowego 1 litr wody 4 jabłka Cały koszyk kwiatów czarnego bzu (zebrane na sucho) 4 goździki 500 gram cukru żelującego 3:1   Najpierw trzba ugotować razem sok, wodę i jabłka.   Wyłączyć. Wyjąć jabłka, dodać umyty bez i goździki. Zostawić do ostygnięcia. Gdy ostygnie, odsączyć kwiaty i wyrzucić. Soku wychodzi ok. 1,5 litra. Sok pomieszać z cukrem według przepisu na opakowaniu. Zagotować i gorące przelewać do słoiczków. Pychotka o niezwykle intensywnym aromacie, smak i zapachu. Nie da się pomylić z niczym innym.

Lodowa rolada kokosowa na urodziny

Urodziny małych i dużych są okazją do spotkania. Oczywista oczywistość, że pozwolę sobie zacytować klasyka. Znam takie domy, gdzie nie celebruje się urodzin, obchodzi się je po cichu, w zaciszu, a czasem nawet mijają bez tradycyjnej świeczki i tajemniczego marzenia uchwyconego przy jej dmuchaniu. U nas w domu zawsze była celebra. Zawsze imprezka, przyjęcie, tort, feta, prezenty i goście. Tak się nauczyłam, tak polubiłam i tak robię w moim domu. Pamiętam, jaką radochę sprawiało mi to jako małej dziewczynce – nie umiem odmówić tej radochy także moim dzieciom. Uwielbiam spotkania z rodziną i dawno nie widzianymi przyjaciółmi. Świat się kręci w takim tempie, czasu coraz mniej - trzeba wykorzystać każdą okazję do świętowania. Gdy tylko zbliża się data – siadam na kanapie, obkładam się stosem książek kucharskich, otwieram wszystkie szufladki kulinarne w głowie i obmyślam menu. Najczęściej kulminacyjną częścią obchodów urodzinowych jest niedzielny rodzinny obiad. Obowiązkowa jest zupa,

Dino tort - Tyranozaurus Rex

Tort numer dwa, dino tort na zamówienie mojego syna. Inspirowany Tyranozaurem. Dziś tylko zdjęcie. Przepis był w poprzednim wpisie. Zamiast musu truskawkowego użyłam powideł śliwkowych i nie skorzystałam z masy marcepanowej. Ten tort robiłam razem z moją mamą. Tradycyjnie skończyłyśmy pracę późno w nocy, ale efekt wart był każdego poświęcenia. Pierwszy raz nam się zdarzyło, że na imprezie tort zniknął z talerza już przy pierwszym rozdaniu! Nie było namawiania, dokładek, ani marudzenia. Wyszedł piękny i wyśmienity. Właśnie kończę kilkudniowy maraton urodzinowy. Ale było fajnie! Wszystkim bardzo dziękuję.

Madagaskar - urodzinki + babeczki

Wczoraj mój syn świętował swoje szóste urodziny w małpim gaju, znaczy w Madagaskarze. Moim zdaniem, jest to w chwili obecnej najfajniejszy plac zabaw pod dachem w naszej okolicy. Otwarty w zeszłym roku, pełen atrakcji i nie nudzący się młodym nigdy. Dzieci zajadały się specjałami adekwatnymi do charakteru imprezy. Menu nie wyszukane i raczej nie zdrowe, ale w pewnych sytuacjach warto przymknąć oko i cieszyć się chwilą. Były chrupki, cukierki, wafelki, ciasteczka… Czyli wszystko to co dzieciaki jedzą zawsze, wszędzie i bez oporów. Był oczywiście także mój dinotort. Dla dorosłych dla odmiany przygotowałam babeczki z otrębami z owocami z nalewki na słodko i mini tartki z ciasta francuskiego z nadzieniem serowo- szynkowym – na słono. Wszystko wyszło wyśmienicie. Babeczki to moja klasyka, przepis na nie podawałam już wcześniej, skupię się więc dziś na delicjach na słono. Babeczki – mini tartki z nadzieniem serowo- szynkowym 1 opakowanie ciasta francuskiego 3 jajka 1 plaster gruboś

Dino tort

Pieczenie tortu to dla mnie nie pierwszyzna, ale nigdy wcześniej nie robiłam go w kształcie dinozaura. Tak zażyczył sobie mój syn. Jego urodziny – jego życzenie jest dla mnie rozkazem. A że co roku przygotowuję tort w innym kształcie, a wyzwań się nie boję, więc i tym razem puściłam wodze fantazji i wyszła z tego dość oryginalna wariacja na temat diplodoka. Ten tort jest wyjątkowy jeszcze z jednego powodu. Pierwszy raz eksperymentowałam z marcepanową masą plastyczną. Brzmi groźnie, ale jest to jadalna, łatwa do formowania masa. Szczegóły poniżej. Biszkopt 6 jaj Półtorej szklanki mąki Więcej niż pół szklanki cukru 1 opakowanie cukru waniliowego 1 łyżeczka proszku do pieczenia Osobno mieszamy proszek do pieczenia z mąką. Jajka ubijamy, po trochu dosypujemy cukier i cukier waniliowy. Dopiero, gdy masa będzie jednolita dosypujemy suche składniki. Mieszamy, aż wszystko się połączy i nie będzie grudek. Wylewamy na wysmarowaną masłem i posypaną tartą bułką okrągłą formę. Pie

Rumianek. Rumian szlachetny. Niepospolity. Genialny

Znów na początek mała reminiscencja. Odkąd pamiętam jestem alergikiem. Niezdiagnozowanym, ale świadomym. W maju i czerwcu kicham, prycham, kaszlę i płaczę. Zawsze obiecuję sobie, że jesienią, gdy już wszystko przestanie pylić, zrobię sobie testy. Ale kiedy już przestaję się źle czuć, zapominam o postanowieniu i rok w rok jest tak samo. W czasach dzieciństwa objawy były chyba nawet silniejsze. Budziłam się rano z zaklejonymi powiekami i z przerażeniem nie mogłam otworzyć oczu , mama przemywała mi je naparem z rumianku i było dużo lepiej. No i doszłam do sedna. Rumianek dobry na wszystko. U nas wiosna i to cudowna, słoneczna. Znak, że będę miała kłopoty. Nie czekając ani chwili dłużej, zabrałam dziś moje dziabągi na spacer w poszukiwaniu leku na całe zło - rumianku. Wbrew pozorom, łatwo nie było. Dopiero w okolicach torów udało nam się natrafić na kilka dorodnych roślinek. Przy okazji przejechały 4 ciężarówki na niby ukończoną już S11. Jeden pociąg z niepoliczalną ilością wagonów st

Łódeczki z cykorii z serem pleśniowym, gruszką i orzechami

Każdy na pewno ma swoje TOP TEN kulinarne, spisane lub ujawniające się przy wyjątkowych okazjach. Na mojej liście bardzo wysokie miejsce zajmuje ser z niebieską pleśnią, najlepiej w duecie z gruszką lub winogronem. Kiedy za oknem pogoda nastrajająca melancholijnie, siąpi deszcz, wiatr zwiewa czapki z głów, trudno się skupić, lubię zrobić coś nie pracochłonnego, prawie dietetycznego, zawsze smakowitego -   łódeczki z cykorii serem pleśniowym z gruszką i orzechami. 2 cykorie 100 gram sera z niebieską pleśnią (typu rokpol) 1 słodka gruszka garść orzechów włoskich ocet balsamiczny Przygotowanie super proste. Na listku cykorii ułożyć pokrojone w cienkie plasterki gruszki, pokruszyć ser, dodać kilka kropel octu balsamicznego i udekorować orzechem. Nigdy nie mam dość J